1 września 2014

Infinite (Sunggyu) - Gdy jest Twoim lokajem



(Przepraszam, musiałam :D)

Świat został podzielony na Zachód i Wschód. Nad Narodem Zachodnim panowała Królowa, zaś Naród Wschodni był w opozycji. W celu ujednolicenia świata, Królowa Zachodu wysłała swoich zaufanych szlachciców do różnych krajów, aby pracowali dla niej jako tajni agenci. Byli znani jako "Psy Królowej". Ta nazwa wywoływała postrach...


Rozkaz od Królowej:
Zbadać podejrzaną sprawę śmierci związanej z mumifikacją

W obliczu śmierci większość ludzi byłaby przerażona. Właśnie, większość. Ty nie należałaś do większości. Dlatego teraz, kiedy siedziałaś na ziemi z pistoletem trzymanym przy głowie, w masie rozrzuconych zdjęć, byłaś tylko obojętna. 
- Pytam się ostatni raz - wrzasnął facet, trącając pistoletem mój policzek. - Skąd je masz?!
- Co było w tych kopertach? - spytałaś monotonnym głosem, spoglądając na małe fioletowe opakowania, widniejące na zdjęciach.
- Przysięgam, że Cię zabiję! - krzyknął Koreańczyk.
- Gdybyś miał tyle odwagi, zrobiłbyś to już dawno - oznajmiłaś. - Po co pakujesz te dziewczyny do skrzyń? To są jakieś Twoje dziwne fantazje czy raczej...?
- Zamknij się wreszcie! - mężczyzna już miał pociągnąć za spust, kiedy nagle drzwi od magazynu wyleciały z zawiasów. Do pomieszczenia wszedł wysoki chłopak.
- Kim jesteś? - warknął do niego, rozwścieczony facet. 
- Przepraszam bardzo za to najście - odparł chłopak. - Przyszedłem po mojego pana.
- Co tak długo? - syknęłaś do niego.
- Miałem jeszcze do załatwienia parę spraw - oznajmił. - Wybacz.
- Przestańcie prowadzić tą bezsensowną konwersacje! - wrzasnął bandyta, odwracając się do swoich ludzi. - Pozbyć się go!
Osoby, które do tej pory zbijały skrzynie, ruszyły ku Sunggyu z nożami, pistoletami i pałkami. Koreańczyk wyciągnął tylko metalowy nóż do chleba. Usłyszałaś śmiech mężczyzny.
- Myślisz, że uda Ci się pokonać moich chłopców z takim czymś? - zadrwił z niego.
- Cóż - odparł Sunggyu. - Zawsze warto spróbować.
I ruszył do swojej pierwszej ofiary. Gyu sprawnie celował w śmiertelne miejsca swoich przeciwników, dlatego już po chwili było po wszystkim. Kim ominą ciała, które przeszkadzały mu w podejściu do Ciebie. Starszy mężczyzna podniósł Cię i przystawił, już drugi raz, pistolet do głowy.
- Jeśli się zbliżysz, zabiję ją - powiedział. Sunggyu zatrzymał się.
- Co ty zrobisz? - warknęłaś do niego.
- Ale panie - oznajmił spokojnie. - Kiedy podejdę bliżej, zginiesz.
- Idiota.
- Poza tym - kontynuował. - Zawsze widziałem Ciebie silnego, bezwzględnego, a teraz? Jesteś tak bezbronny jak baranek.
- Niby kto taki jest? - warknęłaś zła. - Czyżbyś zapomniał o naszej umowie?
- Oczywiście, że pamiętam - Gyu patrzył wprost na Ciebie. - Jednak pragnę zauważyć, że nie tak uczyłem Cię prosić o przysługę.
- Uratuj mnie, Sunggyu - powiedziałaś, patrząc w bok.
- Tak, mój panie - w tym samym momencie mężczyzna krzyknął coś w stylu "Przestańcie gadać, dziwadła!" i pociągnął za spust. Jednak nie trafił w Ciebie. Trafił w sufit. Jak? Twój lokaj wykręcił mu rękę. Kim podał Ci dłoń, żebyś mogła wstać. Podeszłaś do Koreańczyka, który wił się z bólu na ziemi. 
- K-kim ty j-jesteś? - zapytał zlękniony.
- Po prostu jestem piekielnie dobrym lokajem rodziny ________.
- Powiedz mi - powiedziałaś do niego. - Co było w tych kopertach.
Mężczyzna popatrzył na was.
- Nie mam Ci nic do powiedzenia.
- Dobrze - oznajmiłaś monotonnie. - Game Over.
Gyu strzelił do niego. Idąc przez magazyn zobaczyłaś dziewczynę, która się modliła.
- Modlitwy tu nic nie dadzą - zwróciłaś się do niej. - Bóg nie istnieje i nikt Cię nie uratuje.
- W domu czeka na Ciebie obiad - usłyszałam Sunggyu. - Zrobiłem kurczaka po francusku oraz danie, zawierające słodycze, które sobie zażyczyłeś dzisiaj rano. Na co masz ochotę?
- Słodycze - odparłaś krotko, zdejmując perukę. Teraz mogłaś już wrócić do grania chłopaka, jedynego dziedzica firmy rodziny ________, do której należałaś. Dopóki ktoś nie zabił Twoich rodziców. Od tamtego czasu zaprzysięgłaś sobie, że zemścisz się na osobach, które to zrobiły.

- ____, pora wstawać - usłyszałaś. Podniosłaś się, przecierając oczy. 
- Czy nie mówiłam Ci, że w rezydencji masz się do mnie zwracać "panie"? - zapytałaś Sunggyu, który stał przy Twoim łóżku.
- Mówiłaś, ale jakbyś nie zauważyła jesteśmy sami - powiedział, podając Ci herbatę.
- Ten zapach. Dziś Ceylon?
- Tak - uśmiechnął się Gyu. - Blue Lady of Higgins.
Jestem ____ ________. Jako Pies Królowej kontroluję podziemny świat.
- Krzyczałaś poprzedniej nocy - oznajmił.
- To ten sam dziwny sen - odpowiedziałaś, kończąc bandażować górną część ciała. - Skończyłam. 
Do obowiązków Twojego lokaja należało też ubieranie Cię. W końcu... Hrabia, nie?
- Gdybym tylko mógł być przy Tobie w Twoich snach.
- W porządku - oznajmiłaś. - Czuję ulgę, że w snach nie muszę oglądać Twojej twarzy.
- Rozpuszczony bachor - usłyszałaś. Prychnęłaś tylko, zakładając przepaskę na oko. 
Sunggyu jest demonem. Zawarliśmy pakt, że będzie mnie chronić, a ja w zamian za to oddam mu swoją duszę. Przez to, jedno z moich oczu jest innego koloru. Fioletowe, pfff...
- Mówiłeś coś? - odwróciłaś się do niego.
- Nie, nic - odpowiedział. - Chociaż uważam to za problematyczne, jeśli masz zamiar umrzeć, kiedy nie będzie mnie w pobliżu.
- Wiem.
- Jeśli... Będzie to samobójstwo, to Cię nie powstrzymam. 
Spojrzałaś na niego.
- Jeśli popełnisz samobójstwo, to wciąż będę mógł zabrać Twoją duszę. 
- Nie martw się - powiedziałaś, idąc w stronę drzwi. - Nie zamierzam umrzeć, póki nie osiągnę mojego celu. Z tego powodu ukrywam się za przebraniem.

- Nieważne jak długo będzie pan myślał, to bezużyteczne - powiedziałaś do mężczyzny, siedzącego naprzeciwko Ciebie. - Zwycięstwo już zostało przesądzone, panie Choi.

Osobisty Sekretarz Królowej - Choi EunHee. Jedyna osoba, która gra ze mną w szachy i nie złości się, kiedy wygrywam.
- Ten poziom inteligencji i talentu biznesowego w tak młodym wieku - oznajmił Choi. - Jest naprawdę przerażający, ____ ________.
Sunggyu uśmiechnął się na dzwięk mojego fałszywego imienia. Idiota.
- Zatrzymaj sobie pochlebstwa. Jaką ma pan sprawę?
- Kolejna ofiara - odparł mężczyzna. - Ambasador naszego kraju. Tak jak poprzednich, znaleziono go zmumifikowanego.
- To już ósma...
- Wszystkimi ofiarami byli ambasadorowie wielkich krajów.
Wzrok.
- Ta sprawa jest głównym tematem na świecie.
Sunggyu.
- Niektóre media zastanawiają się, czy to nie przekleństwo diabła - podał mi gazetę.
Na.
- Z tego powodu wielkie postaci Wschodu i Zachodu zebrały się...
Mojej.
- I postanowiły wykonać egzorcyzmy na wielką skalę.
Twarzy.
- Banda głupców - powiedziałaś do niego.
- Tak czy inaczej - kontynuował pan Choi. - Ponieważ ambasador naszego kraju również został ofiarą, nie możemy tego dłużej ignorować. Królowa żąda, żeby zamknąć tę sprawę jak najszybciej.
- Niech pan powie Królowej, że jej nie zawiodę.

- Patrzysz na te trupy już od jakiegoś czasu - powiedział Gyu, podchodząc do mnie. - Wymyśliłaś coś?

- Wiem tylko tyle, że wszystkie te sprawy się łączą - odpowiedziałaś mu. - Wszyscy byli u tego handlarza i dostali jakieś fioletowe koperty. Pozostaje pytanie, co w nich było.
- Jeżeli chcesz, mogę się dowiedzieć - zaproponował Kim.
- Nie - oznajmiłaś.- Zapytam ciotki, może ona będzie coś wiedzieć. Sunggyu, powiadom ją o dzisiejszej kolacji. Chcę, żeby przyszła.
- Tak, moja pani - powiedział z uśmiechem.
- Powiedziałam Ci już coś na ten temat - syknęłaś do niego.
- Złość piękności szkodzi.
- Kim Sunggyu! - krzyknęłaś na niego. - Masz wykonywać moje polecenia! Dzwoń. Po. Moją. Ciotkę!
- Oczywiście, mój panie - powiedział i zniknął za drzwiami.
Czasami się zastanawiałaś czy on tego nie robi specjalnie. Cholerny demon.
Na kolacji, tak jak myślałaś, pojawiła się Twoja ciotka. Nawet ona nie wiedziała, że jesteś dziewczyną. Dziwne, prawda?
- ____, jak się masz? - zapytała, przytulając Cię.
- Całkiem dobrze, a ty? - odpowiedziałaś z uśmiechem.
- ____, nie musisz udawać, że martwisz się o swoją ciotkę - podeszła do stołu. - Nastoletni chłopcy tak się nie zachowują, szczególnie ty.
Popatrzyłaś na nią ze zdziwieniem.
- Shin, moje tabletki - rozkazała swojemu lokajowi. - Przepraszam Cię, ____. Nie najlepiej ostatnio się czuję. Twój Sunggyu, mówił, że coś ode mnie chcesz. Co to jest dokładnie?
Twój Sunggyu.
Popatrzyłaś na Gyu morderczym wzrokiem.
- Zobacz na to zdjęcie - pokazałaś jej fotografię. - Poznajesz tą kopertę?
- No tak - odpowiedziała. - Ale o co dokładnie chodzi?
Milczałaś, patrząc się w stół.
- Ach - westchnęła. - Nigdy mi o niczym nie mówisz. Dobrze, chcesz, żebym zrobiła dla Ciebie to zaproszenie?
Zaproszenie?
- Byłoby miło - uśmiechnęłaś się.

Następnego dnia, wieczorem, udaliście się na to 'tajemnicze przyjęcie'. Niestety nie mogłaś iść z Sunggyu. Towarzyszyła Tobie Lin, Twoja służąca.

- ____, oto zaproszenie - ciocia podała Ci zaproszenie.
Popatrzyłaś na kopertę i doznałaś szoku. Na pieczątce był dokładnie taki sam znak, jaki widziałaś na pistoletach zabójców Twoich rodziców.
- Mówiłaś, że wiesz kto jest organizatorem przyjęcia? - spytałaś jej.
- ____ ________.
- Coś się stało? - zaraz przy Tobie pojawił się Gyu.
- Sprawdź laboratorium chemiczne ____ ________.
- Oczywiście - oznajmił Koreańczyk, po czym odjechał waszym samochodem.
Razem z Lin weszłyście do środka. Nie obyło się jednak bez macanek. Aż dziwiłaś się, dlaczego wszystkiego aż tak tu pilnują. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu i stwierdziłaś, że mało mu brakuje do burdelu. Młode Koreanki tańczyły w skąpych strojach an stołach, a napici biznesmeni ślinili się na ich widok. Brzydziło Cię takie coś. Dostrzegłaś nagle organizatora całego przyjęcia. Rozmawiał z tajemniczym mężczyzną, po czym znikneli za kurtyną. Postanowiłaś to sprawdzić. Kazałaś Lin poczekać, a sama udałaś się na górę. Kiedy byłaś już na korytarzu, ktoś złapał Cię za rękę. Była to Twoja służąca.
- Co Ty tu robisz? - zapytałaś ją.
- Dostałam rozkaz, żeby za wszelką cenę nie opuszczać panicza - usłyszałaś od niej.
- A co wy tu robicie?! - głos mężczyzny przywołał was do porządku.
- ____ _______ - powiedziałaś szybko. - To naprawdę pan? Jestem pana wielkim fanem, zawsze chciałem pana poznać. Jestem...
- ____ - odpowiedział Koreańczyk za Ciebie. - Spadkobierca wielkiej fortuny i ogromnego domu. Oraz...
Usłyszałaś huk i sobaczyłaś związaną Lin na podłodze. Po chwili ktoś uderzył Cię w policzek.
- Pies Królowej...

Obudziłaś się w jakimś pokoju z workiem na głowie. Był on jednak na tyle 'cudowny', że wszystko przez niego widziałaś.

- Oto nasz nowy nabytek! Wy, co przyszliście tutaj, żeby spróbować naszego nowego narkotyku, jesteście prawdziwymi szczęściarzami. To cudo nazywa się Necrosis. Wystarczy zgnieść małą kuleczkę w dłoni, żeby substancja dostała się do organizmu.
Z tego miejsca widziałaś też dobrze, co dzieje się za szybą. Ludzie robili to, co powiedział im ____. Chwilę później z nosa zaczęła lecieć krew.
- Tak, moi kochani. Poznaliście sekret naszego cennego Necrosis. Za tymi całymi zmumifikowanymi ciałami stoi nic innego, jak ten narkotyk. Najpierw zaczynacie krwawić z nosa, później z uszu, a na koniec z oczu. Jednak jest pewien sposób na uratowanie swojego życia. Te czerwone kapsułki to antidotum. Jednakże jeżeli weźmie się jedną, może ona uszkodzić mózg, a wtedy nie będzie się tak zdrowym, jak się zdaje. Żeby przeżyć trzeba wziąć dwie kuleczki. O, tym co zaczęła lecieć krew z oczu nie pozostało już wiele czasu. Śpieszcie się.
Patrzyłaś na to wszystko z przerażeniem. Jak?
- Widzisz, jak możemy kontrolować świat poprzez małą dawkę terroru i strachu - powiedział ____ do mężczyzny. - Oto klucz do sukcesu.
Kiedy Koreańczyk podał mu płytę, tajemnicza osoba wyciągnęła pistolet, zabijając swojego wspólnika. Zrobiwszy to, wyszła, zostawiając nas same.
- Paniczu, wszystko dobrze? - odezwała się Lin.
- Tak - powiedziałaś. - Zaraz nas uwolnię.
W tej chwili podziękowałabyś Gyu za to, że zawsze wkłada Ci do butów miniaturowe noże. Dzięki nim możesz łatwo się uwolnić. Kiedy byłyście już oswobodzone, wybiegłyście z pomieszczenia, kierując się do wyjścia. Na korytarzu zobaczyliście Sunggyu, głaskającego kota. Idiota.

- Ciociu, zabierz mnie na egzorcyzmy! - wykrzyknęłaś do niej, kiedy tylko jej auto znalazło się koło Ciebie. -Gyu, dopilnuj, żeby Królowa dowiedziała się o wszystkim co tu zaszło.

Wsiadłaś do samochodu. Jechaliście już jakiś czas. Z niepokojem stwierdziłaś, że to nie ta droga.
- To nie jest droga do kościoła - powiedziałaś.
- To jest właściwa droga - oznajmiła Twoja ciotka, przykładając Ci pistolet do głowy.
Chwilę później byłyście w jakimś magazynie. Jej lokaj niósł ze sobą jakąś dziwną walizkę. W tym samym czasie, kiedy Twoja ciotka celowała do Ciebie z broni, jej sługa otworzył walizkę. W środku był detonator i niezliczona ilość Necrosis.
- Proszę, przyjrzyj się temu z bliska - powiedziała Twoje ciocia spokojnym głosem. Chwilę później jej lokaj podał Ci Necrosis. - Tak, to jest ten narkotyk, który mumifikuje ludzi. Twoja twarz była zakryta, dlatego nie mogłeś mnie zobaczyć.
To znaczy, że...?
Lokaj, Twojej ciotki, popchnął Cię, swoją laską, po czym włączył detonator.
- Co robisz?! - zapytałaś go.
- Za 30 minut - oznajmiła Koreanka. - Rozprzestrzeni się na odległość jednego kilometra. Świat pogrąży się w chaosie, widząc terroryzm na tak ogromną skalę.
Zbliżyłaś się do niej, ale postrzeliła Cię w ramię. Upadłaś na ziemię. Ból był niesamowity. Próbowałaś się podnieść, ale JongShin, uderzył Cię dodatkowo laską w twarz. W wyniku tego, Twoja opaska spadła.
- Oh, tak - powiedziała. - Teraz sobie przypominam. w tej chwili Sunggyu udaje się do Królowej. Nie uratuje Cię, prawda? Według Twojego rozkazu, nie zrobi niczego dopóki nie powiesz. Ten demon... Wiem o tym. Ty, ________ jesteś przeklęta. Zawarłaś kontrakt.
Zbliżyła się do Ciebie.
- Dusza dla seksownego demona, tak?
Znowu wycelowała w Ciebie broń. Widniał na niej taki sam znak, jak na kopercie. Rodzice. Śmierć. Zabójstwo.
- Ale nie boję się Ciebie zabić!
- Tego dnai, gdy mama i tata zostali zamordowani - powiedziałaś. - Byłam tam, przerażona. Wtedy zaprzedałam ją... demonowi. Moją duszę. Za zemstę!
Podniosłaś się, ale JongShin znowu uderzył Cię w twarz.
- Nie uciekniesz od tego! - krzyknęłaś do niej.
- Jej Wysokość jest jedyną winą - oznajmiła Twoja ciocia. - Jak na razie wszystko za co sprzedałaś duszę demonowi się zgadza - podeszła do Ciebie z pistoletem. - Ale nie myśl o mnie źle.
Strzeliła.
- Czy tego szukasz? - zapytał Sunggyu, pokazując jej kulę. - Pożyczyłem ją na trochę.
Ciotka popatrzyła z przerażeniem na Gyu.
- Sunggyu - wykrztusiłaś. Twój lokaj podał Ci rękę, po czym podniósł z ziemi.
- Ty! Skąd się tu wziąłeś?! - wysyczała Koreanka, chowając się za swoim przydupasem.
Gyu odwrócił się w jej stronę.
- Dopilnuj, żeby Królowa dowiedziała się o wszystkim znaczy to - zaczął. - Że mam wolną rękę jeżeli chodzi o bezpieczeństwo panicza. Wszystko rozchodzi się o nieśmiertelność. Kiedy byłem w laboratorium chemicznym ____ zauważyłem tam białe tabletki. Wziąłem je i te, które miałaś przy sobie przy kolacji. Były identyczne. Chociaż nie powoduje nieśmiertelności pomaga Ci zostać młodą na dłużej. Nie spodziewałem się tego.
- Więc czym jest Necrosis? - zapytałaś.
- Jest to prawdopodobnie substancja uboczna. Ta biała tabletka to wyciąg z żywej dziewczyny, jej enzymy i hormony.
- Więc te kobiety z magazynu... - zaczęłaś. - Były składnikiem?
Twoja ciocia zaczęła się śmiać.
- Wina za to spoczywa na jednej osobie - powiedziała. - Byłam żoną Twojego ojca, wiedziałaś?
Kompletnie Cię zamurowało.
- Pies Królowej, głowa rodziny ________, miał spotkać się ze mną i z Twoją matką, a następnie wybrać jedną z nas na swoją żonę. Ostatecznie to ja zostałam wybrana. Niestety w wyniku napadu na posiadłość zostałam ranna, a razem ze mną osoba, która była we mnie. Po tym zdarzeniu nie mogłam mieć więcej dzieci. Dlatego Twój ojciec zamienił mnie, na Twoją matkę.
- To kłamstwo - powiedziałaś ze łzami w oczach.
- Trochę mi go przypominasz...
- Ojciec nie mógłby zrobić czegoś takiego! - krzyknęłaś.
- Sądzę, że moja siostra była szczęśliwa aż do ostatniej chwili. Myślałam o tym wszystkim. Nie chciałabym mieć dzieci. Wolałabym zachować to ciało i nigdy nie umrzeć! Dlatego, nie zdechnąć jak zwykły człowiek, nie chcę umrzeć, chcę być nieśmiertelna! - powiedziawszy to, wzięła jedną białą tabletkę do ust. - Rozumiesz już te wszystkie kłamstwa? Moim celem jest życie wieczne. Brać dziwne leki, żeby zatrzymać starzenie.
Podeszła do Ciebie bliżej.
- Jesteś taka sama - oznajmiła. - Nigdy nie powinnaś się urodzić!
Sunggyu przyglądał się temu z rozbawieniem.
- Rany - westchnął. - Ludzie naprawdę... Potrafią być zabawni.
- To ty zamordowałaś moją matkę i ojca?! - zapytałaś.
- Tak, zrobiłam to - odpowiedziała Ci ciocia. - Na swój sposób.
- ZABIJ ICH! - krzyknęłaś do Gyu.
- Tak, mój panie - oznajmił chłopak.
Koreańczyk rzucił się na Twoją ciotkę, ale drogę zastąpił mu jej lokaj. Walczyli bardzo zacięcie. Rzucali w siebie wszystkim co się dało. Nagle ciocia złapała Cię i przystawiła Ci pistolet do głowy.
- Czy to w porządku? - zapytała Sunggyu kobieta. - Jeśli ją zabiję, nie dostaniesz jej duszy, prawda?
Gyu opuścił nóż.
- Zastanawiam się czy demon może umrzeć? - kontynuowała.
Odepchnęłaś jej pistolet, celując pięścią w jej twarz. Powstrzymała Cię jednak swoją dłonią. Uśmiechnęłaś się do niej, otwierając rękę. Necrisis, które dała Ci na początku, zgniotłaś je, powodując, że Twoja ciocia, jak i ty, wdychaliście jego opary.
- Jesteś głupia? - zapytała. - Mam antidotum - sięgnęła do swojego naszyjnika, jednak nie było go tam. Podniosłaś drugą rękę, na której wisiała owa rzecz. Wyjęłaś ze środka czerwone kulki, rzuciłaś na ziemię i zgniotłaś butem.
- To znaczy, że mamy teraz ten sam problem, prawda?
Zaraz z nosa Twojej cioci zaczęła lecieć krew. Kobieta popatrzyła na swojego lokaja. Ten sięgną do marynarki, ale jego słoiczka też nie było.
- Tego szukasz? - zapytał Gyu, pokazując na antidotum. - Podobnie jak moja pani, mam lepkie ręce, a zwrócenie Ci tego byłoby niewłaściwe - po czym połknął całą zawartość buteleczki.
- Nie! - krzyknęła Koreanka. JongShun rzucił się na demona, jednak ten zrobił unik i lokaj Twojej cioci wpadł w głęboką otchłań.
Wytarłaś krew lecącą Ci z nosa. W międzyczasie kobieta rozpaczliwie próbowała wybłagać Gyu o antidotum
- Kiedy byłem w labolatorium - zaczął, pokazując Ci czerwone kulki. - Zabrałem dwie, na wszelki wypadek.
- Nie chcę go od Ciebie - powiedziałaś, po czym podeszłaś do ciotki. - Możesz zabrać moją duszę.
- Pomóż mi - błagała Cię. - Nie zabiłam Twojej rodziny!
Strzepnęłaś jej ręce ze swoich ramion.
- Ten incydent!- zawołałaś, celując w nią z pistoletu. - Kiedy rodzice zostali zamordowani, widziałam ten pistolet!
- Tylko im pomagałam! Twój ojciec był Psem Królowej. Myślisz, że byłam tam z własnej woli? Nie miałam wyboru! Gdybym tego nie zrobiła...
Odepchnęłaś ją.
- Kto jest szefem? - krzyknęłaś. - Gadaj!
- Naprawdę nie wiem - powiedziała zrozpaczona. - Nie mam Ci nic do powiedzenia!
Popatrzyłaś na pistolet i odrzuciłaś go daleko.
- Co masz zamiar zrobić? - zapytał Cię Gyu.
- Nigdy nie osiągniecie tego, co chcieliście - powiedziałaś. - Daj tej kobiecie kapsułki.
- Są tylko dwie. Nie wystarczy dla was obojga.
- Wiem - oznajmiłaś. - Ale... Nie mam już żadnego celu.
Wystawiłaś rękę, a Sunggyu położył na niej antidotum. Jedną kulkę podałaś cioci.
- Weź ją - powiedziałaś.
- Dziękuję - odpowiedziała. Sięgnęła po swoją kapsułkę, jednak po chwili chwyciła dwie. Wzięła do buzi, po czym połknęła. Patrzyłaś na nią osłupiała, ale ona tylko zaczęła chichotać. - Będę żyć! Tak! Naprawdę jesteś głupia.
- Wszystko... Zmyśliłaś?
- Ta historia nie była zmyślona - powiedziała poważnie. - Naprawdę nie wiem, kim on jest. Przepraszam Cię~! - Uśmiechnęła się, lecz po chwili z jej oczu zaczęła lecieć krew. Sunggyu zaczął się śmiać.
- Ty... Co to ma być?
- To eksperyment - odpowiedział jej.
- Eksperyment?!
- Były tylko dwie kapsułki - zauważył. - Ludzie to naprawdę chciwe istoty. Tylko, że... niestety to nie było antidotum. Przez przypadek moja krew musiała dostać się do Necrosis. Jeszcze jedno. Poczujesz niedługo jej wspaniały efekt. Życzymy dobrej zabawy droga Pani.
W tej chwili ciocia upadła na ziemię i już się nie podniosła.
- Nie mamy wiele czasu - powiedział Gyu. - Udajmy się do labolatorium.
Odwróciłaś się i poszłaś w stronę walizki z detonatorem.
- Co chcesz zrobić? - zapytał Cię chłopak. - Przecież nie osiągnęłaś jeszcze celu.
- Wiem - odpowiedziałaś.
- Nie może być, że w tym stanie - zaczął. - Chcesz pomóc tym ludziom, prawda?
- Wszyscy na egzorcyzmach - oznajmiłaś. - Zginą. Muszę coś zrobić.
Podeszłaś do walizki.
Jaki może być kod? Urodziny cioci?
Wpisałaś datę. Nieprawidłowy kod.
Urodziny taty?
Nieprawidłowy kod.
Sunggyu patrzył na Twoje poczynania zdziwiony. Podszedł do Ciebie i wyszeptał.
- Nie możesz od tak porzucić swojej zemsty. Czy to będzie w porządku?
Zabrałaś walizkę, trącając Gyu ramieniem. Starałaś się zanieść ją na dach. Niestety narkotyk uniemożliwiał szybkie dotarcie tam. Szłaś właśnie po schodach, kiedy noga ześlizgnęła Ci się ze stopnia i upadłaś. Walizka poleciała na dół z hukiem.
- Sunggyu! - wyszeptałaś, widząc go.
2:58
- Jak widać mam - zaczął. - Bardzo nudnego Pana. - spojrzał na Ciebie. - W obliczu śmierci decydujesz się ochronić to plugastwo.
Podniosłaś się, kiedy Gyu zniknął. Podniosłaś walizkę i zaczęłaś,ponowną,walkę ze schodami. W międzyczasie, widziałaś jak Twój lokaj stoi i patrzy na to, co robisz. Nie myślałaś o nim. Ci ludzie... Nie mogłaś pozwolić, żeby zginęli!
1:00
Kiedy znalazłaś się na dachu, położyłaś walizkę na ziemi.
Jaki może być kod? 
Data śmierci taty.
Dzień, kiedy wszystko się zaczęło.
Wpisałaś liczby, a walizka się otworzyła.
0:12
Wzięłaś detonator, podbiegłaś do krawędzi, po czym rzuciłaś nim w dal. Eksplodował w powietrzu. Zdążyłaś jeszcze dobiec do Necrosis i zasłonić je własnym ciałem. Chwile później było po wszystkim. Przewróciłaś się na plecy.
- Gra skończona?
Zobaczyłaś nad sobą Sunggyu.
- Wybrałaś śmierć za innych - powiedział. - Chociaż nie osiągnęłaś własnego celu. W tej sytuacji mogę zabrać Twoją duszę nawet w tym momencie.
Zaśmiałaś się.
- Nic nie poradzę - odpowiedziałaś. - Taka była moja decyzja.
- By okłamywać siebie? Nie dopełnisz zemsty przed śmiercią. Oh, mój drogi Panie!
- Ty również - przełknęłaś ślinę. Coraz trudniej oddychałaś. - Okłamujesz sam siebie. Naprawdę tego nie widzisz? By ratować kogoś...Postanowiłeś egzystować w ludzkiej formie. Myślę, że gdzieś w Tobie bije ludzkie serce, i że masz uczucia. Właśnie dlatego... Postanowiłeś pozostać w tym świecie.
Sunggyu cały czas na Ciebie patrzył.
- Nie - oznajmił.-Zrobiłem to z innego powodu.
Twojego, pomyślał.
- Zabijanie bez wahania, nie zważając na pieniądze i życie innych - odpowiedział zamiast tego. - To był mój powód bycia człowiekiem.
- Dawno temu - powiedziałaś. - Słyszałam, że demony były niegdyś aniołami. Wykazały się nieposłuszeństwem i przekroczyły bramę Piekła. Bycie demonem... - uśmiechnęłaś się. - Nie jest tym co mogę wiedzieć.
Zamknęłaś oczy, oddychając ciężko. Gyu wyciągnął rękę, na której były dwie czerwone kapsułki. Uklęknął, opierając Cię na swoim ramieniu. Włożył sobie kulki do ust, po czym Cię pocałował. Płyn z antidotum dostał się do twojego krwiobiegu. Po chwili otworzyłaś oczy. Mogłaś już normalnie zaczerpnąć powietrze. Popatrzyłaś na chłopaka.
- Co to jest?! - zapytałaś.
- Antidotum - powiedział, biorąc Cię na ręce.
- Dlaczego?
- Gdybym teraz zabrał duszę Panicza - oznajmił. - Nie byłoby ciekawie. Dusza powoli będzie zatapiać się w mroku. A kiedy będzie już odpowiednio czarna, zabiorę Twoją duszę.
Patrzyłaś na niego zdziwiona.
Uratował mnie?
Kilka minut później chłopak zabrał Cię do posiadłości. Zasnęłaś na jego ramieniu. Kiedy się obudziłaś byłaś już w pokoju.
- Jeszcze jedno - powiedział Gyu. - Mogę zadać Ci pytanie?
- O co chodzi?
- Gdybym wtedy nie podał Ci antidotum - zaczął. - Jak myślisz co by się z Tobą stało?
- Dlaczego mam nad tym myśleć? - zapytałaś. - Podejrzewam, że jakbym powiedziała coś takiego jak 'Ooo', podałbyś mi go bez problemu. To oznacza, że demony są mniej dwulicowe niż ludzie. Zwykle okrutni i szpetni wygląda na to, że są bardziej demoniczni niż same demony. Jestem taka sama. Moje życie jest wstrętne. Tacy są ludzie - spojrzałaś na Gyu. - Czym są ludzie, Sunggyu?! Dlatego rozkazuję! Nigdy mnie...Masz mnie nigdy nie zdradzić! Przenigdy!
- Tak jest - uśmiechnął się do Ciebie.
Gyu przykrył Cię kołdrą.
- Możesz tu zostać póki nie zasnę? - zapytałaś go.
Usiadł obok Ciebie na łóżku i pogładził Twój policzek. Później zaczął głaskać Cię po włosach, jak robił to Twój tata. Uśmiechnęłaś się po czym zasnęłaś.
- Zawsze... Będę u Twojego boku. Będę... Nawet gdy Twoje życie się skończy. Do ostatniej chwili.

Scenariusz dla Kyane :) 
Mam nadzieję, że Ci się podoba i nie będziesz mi musiała spamić,
bo wyrobiłam się na czas :) Mogą pojawić się błędy,
więc od razu za nie przepraszam :)
PS. Wcale nie sugerowałam się Kuroshitsuji... Wcale xD


5 komentarzy:

  1. Masz szczęście, bo już się bałam, że jednak dzisiaj nie dodasz. A tutaj taka niespodzianka. I to podwójna, bo jeszcze zauważyłam BTS. :D
    Co do samego scenariusza, Kuroshitsuji nie czytałam ani nie oglądałam, ale zarys fabuły znam. ^^ Scenariusz, jak najbardziej mi się podobał, szczególnie że chciałam coś w mrocznych klimatach. Gyu jako demoniczny (seksowny) lokaj, no nie powiem - zaintrygowałam mnie tym. I długość w sam raz. <3 Chociaż przyznam, że momentami za bardzo nie nadążałam i musiałam przeczytać tekst jeszcze raz, ale ogarnęłam to. ^^ A końcówka? Wzruszyłam się. Naprawdę wzruszyłam się na ostatnie zdania, które wywołały u mnie uśmiech. Sunggyu taki kochany, taki opiekuńczy, taki... Aaa! Dziękuję Ci za niego! <3 Naprawdę nie spodziewałam się, że tak szybko go napiszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze... Scenariusz był cudowny <3! Nie wiem jak Ty to robisz, ale piszesz genialnie! Weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi sie podobał ;*

    Zapraszam tutaj http://shitloves.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest na podstawie "Kuroshitsuji" Uwielbiam film jak i anime :) Fajny pomysl z tym filmem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. TO. BYŁO. PRZEŚWIETNE. CUDOWNE. WSPANIAŁE. BOSKIE. I CO TAM JESZCZE CHCESZ. Po prostu nie wiem co powiedzieć. Gyu jako demon... super. Skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły?

    OdpowiedzUsuń